wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 1

W czasie podróży zastanawiałem się, gdzie nas wiozą. Aga pewnie zaczęłaby opowiadać niestworzone historie (najpewniej, że chcą nas dać w ofierze kosmitom, aby uratowali planetę). Niestety nie mogłem nawet z nią pogadać, bo siedziała w innym autobusie.
Kiedy w końcu dojechaliśmy zobaczyłem drzwi i ustawionych w czterech kolejkach ludzi. Aga pewnie była w jednej z nich, ale jej nie widziałem. Żołnierze kazali się ustawić w kolejkach, żeby sprawdzić naszą tożsamość. Po prawie trzech godzinach czekania podszedłem do biurka i mężczyzna spytał mnie o imię, nazwisko, datę urodzenia, miejsce zamieszkania oraz wiek. Podałem mu dowód osobisty, co mężczyzna skwitował uśmiechem. Widać, że ułatwiłem mu pracę. Po chwili pozwolił mi wejść do bunkra.
Spodziewałem się zobaczyć moją siostrę gdzieś w pobliżu, ale nigdzie jej nie było. Poczekałem tam jeszcze piętnaście minut, na wypadek, gdyby się okazało, że wyszła tylko do łazienki. Pomyślałem, że może szuka mnie w innej części bunkra. Ruszyłem przed siebie z nadzieją, że ją znajdę. Łaziłem po całym piętrze, ale Agi ani widu, ani słychu. Nie poddałem się jednak  i szukałem dalej. Po okołu trzech godzinach z głośników dobiegł komunikat, który kazał iść na kolacje.
Pomyślałem, że może tam znajdę siostrę. Wszedłem do dużej sali, w której były poustawiane stoliki. Wypatrzyłem Agatę jedzącą z jakimiś dziewczynami. Podszedłem do niej i się zapytałem, gdzie była przez ten cały czas.
- Szukałam cię przez jakiś czas, ale Ania - Aga wskazała na jedną z dziewczyn. - powiedziała, że najlepiej będzie jeśli poczekam na ciebie tutaj.
- Dlaczego tutaj?
- Bo wiedziałam, że jak zgłodniejesz, to przyjdziesz.
W duchu przyznałem jej rację, ale się nie odezwałem. Zauważyłem, że kilka stolików dalej siedziało trzech chłopaków, których poznałem podczas poszukiwań.
- Cześć wam! - powiedziałem do nich, po czym zwróciłem się do najmłodszego z nich - Andrzeja: - Znalazłeś już siostrę?
- Ciągle jej nie ma - powiedział ze smutkiem.
- Może w komputerze dyrektora bunkra będzie o niej informacja. W końcu tożsamość każdego jest weryfikowana - podrzucił pomysł Michał (na którego wszyscy mówili Tusk).
- Myślisz? - zastanowiłem się. - Może poszukalibyśmy też moich rodziców?
- No to idziemy zapytać czy sprawdzi? - zapytał Andrzej.
- Nawet was nie wpuści - stwierdził Krzysiek, na którego mówiliśmy Kolumb (też co chwilę odkrywa Amerykę). - Byłem tam i mi powiedział, że jest zbyt zajęty na wysłuchiwanie gówniarzy. Nie zdążyłem się nawet odezwać.
- Co ty tam robiłeś? - zapytałem.
- Chciałem się dowiedzieć, czy jest jakiś plan. Bo coś mi mówi, że bunkry wybuchu słońca za bardzo nie powstrzymają.
- I się nie dowiedziałeś - stwierdził Kapitan Oczywistość (wyjątkowo Tusk, a nie Kolumb)
- Dowiedziałem się, ale nie od niego. Chcą nas wysłać w przeszłość. Małymi grupkami, po kilkanaście osób.
- Ciekawe -  stwierdziłem, po czym dodałem - No to trzeba się włamać.
- Ale komputer jest zabezpieczony hasłem - uciął nasze marzenia Tusk.
- Mogę się włamać - powiedział nagle Andrzej.
- No to ustalone - powiedziałem.
- Co jest ustalone? - usłyszałem piękny (nie za bardzo) głos siostry.
- Włamujemy się do biura dyrektora, żeby sprawdzić, co z naszymi rodzicami - powiedziałem mając nadzieję, że Aga odpuści. Jak wiadomo nadzieja matką głupich i siostrzyczka zamiast odpuścić przysiadła się do nas. Chciałem ją spławić, ale przypomniałem sobie, że Agata potrafi otwierać zamki spinką. Może się na coś przyda.
Po kilku minutach wszystko było ustalone, a Kolumb wytłumaczył nam gdzie znajduje się biuro dyrektora. Kiedy dostaliśmy śpiwory i zostaliśmy skierowani do sal, każdy z nas tylko zerkał na zegarek.
Równo o  północy wyślizgnąłem się ze śpiworu i usłyszałem jak Andrzej, który spał obok mnie, robi to samo. Chwilę później byliśmy już na korytarzu. Aga dołączyła chwilę później. W sumie to chcieliśmy pójść bez niej, ale tylko ona umiała otworzyć drzwi. Skierowaliśmy się do naszego celu. Aga szybko otworzyła drzwi, a Andrzej od razu usiadł do komputera. Kilka minut później złamał hasło. Pierwsze co wpisał to dane siostry. EWA KOR. LAT 6. URODZONA 07.06.2009
Znalazł ją już po kilku sekundach i westchnął z ulgą. Następnie podaliśmy mu dane rodziców.
- Są w bunkrze numer 2287945 - powiedział.
- A tak po ludzku? - zapytałem
- Bunkier oddalony dwadzieścia kilometrów. Identyczny jak ten.
Nie chcieliśmy marnować czasu na pogaduszki, bo ktoś mógłby nas złapać (no i byłem śpiący). Szybko wyszliśmy z biura, które Aga zamknęła. Kiedy wróciliśmy do pokoi i położyliśmy się okazało się, że zdążyliśmy w ostatniej chwili. Korytarzem przechodzili strażnicy.


Sorry, że dopiero teraz, ale razem z betą mieliśmy potężnego lenia. Kolejny rozdział we wrześniu. 

1 komentarz: